Drobna
blondynka siedziała na środku łóżka, otoczona z każdej strony
stertą najróżniejszych kartek. Sporych rozmiarów plik spoczywał
na jej kolanach. Jedną ręką przerzucała powoli kolejne strony, w drugiej trzymała ołówek, co chwilę nim coś podkreślając.
Wodziła wzrokiem po tekście, krzywiąc się coraz bardziej. W końcu
zsunęła dokumenty ze swoich kolan, po czym położyła się na
plecach na łóżku. Przymykając powieki, westchnęła głośno. W
tym samym momencie usłyszała krótki dźwięk swojego telefonu.
Nawet się nie podnosząc, sięgnęła po urządzenie, leżące na
nocnym stoliku. Sms...
„Pracujesz?"
„Usiłuję...”
„Za godzinę w Parku Ujazdowskim?”
„OK”
„Usiłuję...”
„Za godzinę w Parku Ujazdowskim?”
„OK”
Jednym ruchem podniosła się do pozycji siedzącej. Rozejrzała się
po rozrzuconych dokumentach, uśmiechając się szeroko do siebie.
Wyjść na zewnątrz, na powietrze, do ludzi, odetchnąć, odpocząć,
porozmawiać. Tak, to była zdecydowanie pocieszająca perspektywa, w
obliczu kilku ostatnich dni, które niemal bez przerwy spędziła w
towarzystwie tych papierów. Tego było jej trzeba!
Zeskakując z łóżka wsunęła na stopy kapcie, po czym podeszła
do lustra.
- Uu... Paskudnie... - skrzywiła się, przyglądając się sobie z
każdej strony.
Od razu pomaszerowała do łazienki, wzięła szybki prysznic,
ułożyła włosy, nałożyła lekki makijaż, przebrała się,
nałożyła na nos ulubione, ciemne okulary. I mogła wychodzić...
***
- Nie widziałyśmy się ponad tydzień - spojrzała na nią z wyrzutem.
- Wiem. No nie nadaję się ostatnio do niczego. Siedzę tylko w tych papierach... A jak już gdzieś wychodzę, to tylko na spotkania...
- ...służbowe.
Wiem. I rozumiem? - uśmiechnęła się nikle, zaraz jednak
poważniejąc – A możemy teraz o czymś inny?
- Możemy!
Musimy! - oparła się wygodnie i przymknęła powieki, wystawiając
lekko twarz do słońca, a kąciki jej ust powędrowały ku górze.
Jednak kiedy jej przyjaciółka przez dłuższą chwilę milczała,
otworzyła oczy i zdejmując z nosa okulary, spojrzała na nią
uważnie. – Co się dzieje?
- Zostawił
mnie. Dupek...
***
- I
obiecaj mi jeszcze raz, że nie będziesz wypłakiwała sobie oczu
przez tego drania! - przytuliła do siebie dziewczynę, kiedy
stanęły tuż pod jej kamienicą.
- …
- wzruszyła ramionami, unikając wzroku blondynki.
- Agatko!
On nie jest tego wart... - położyła dłonie na jej ramionach –
Uśmiechnij, się, no już! Noo juuż! - powtórzyła
zniecierpliwiona. A kąciki jej ust uniosły się ku górze, kiedy
na twarzy przyjaciółki zauważyła lekko wymuszony, ale zawsze,
uśmiech. – Trafisz na kogoś lepszego, obiecuję! - musnęła jej
policzek – A teraz zmykaj na górę, a ja wracam do moich
papierów... Zadzwonię wieczorem! Pa! - musnęła jej policzek.
- Paa
– odpowiedziała bez entuzjazmu, odwracając się na pięcie i
zmierzając w kierunku klatki. - Madzia!
- zawołała, tuż przed drzwiami odwracając się w jej stronę –
Kiedy ta twoja rozprawa?!
- W
poniedziałek – odparła, krzywiąc się.
- Dasz
radę!
- Jak
mi obiecasz, że się pozbierasz – uśmiechnęła się w jej
stronę.
- Paaaaaaa!
- zawołała, przekraczając próg kamienicy.
***
- …
No a z Sebastianem nie widziałam się od naszej poprzedniej rozmowy
w ogóle, nawet nie rozmawialiśmy przez telefon, więc nie powiem
ci co u niego... - siedząc na tarasie, w ulubionym pluszowym
szlafroku i z kubkiem herbaty w dłoni, zakończyła, jak mniej
więcej co kilka dni, relacjonować mamie wydarzenia z życia jej i
jej najbliższych w stolicy.
- Za
bardzo panikujesz przed tą rozprawą! - stwierdziła zaraz,
wywołując na twarzy Magdy grymas.
- Wszyscy
mi to mówicie. A tak prawdę... Mamo! Od tego wiele zależy. To
moja pierwsza sprawa. Wiktor naprawdę mi zaufał, bo to nie jest
takie proste. Gdyby chciał, mógł dać mi zwykły rozwód. A to
jest skomplikowane, wiesz? Powierzył mi coś naprawdę trudnego. I
ja nie mogę go zawieść...
- Ty
zawieść? Madziu, Ty w życiu nigdy nikogo nie zawiodłaś! Tak już
masz, po prostu – roześmiała się, szybko jednak opanowując,
kiedy po drugiej stronie nie usłyszała żadnej reakcji. – Magda?
- Chyba,
że własnego ojca... - odezwała się cicho, tkwiąc wzrokiem w
bliżej nieokreślonym punkcie przed sobą.
- Co
ty tam mówisz?
- Że
zawiodłam. Tatę... - powiedziała nieco głośniej, wzrokiem
podążając za kotem, przechodzącym tuż przy jej nogach.
- Co
ty wygadujesz, kochanie...
- Chyba
już samym tym, że się w ogóle pojawiłam... - dodała.
- Magda,
proszę cię!
- Mamuś,
wiesz co, będę kończyć. Maniek jest chyba głodny... A mnie
czeka jeszcze godzina na rowerze – powędrowała wzrokiem w
kierunku stojącego nieopodal sprzętu. – Odezwę się za kilka
dni, Paa.
- Pa
kochanie. I proszę cię, nie myśl za dużo, nie w ten sposób!
- …
- choć doskonale słyszała słowa matki, nic już nie
odpowiedziała. Nacisnęła przycisk kończący rozmowę i odłożyła
telefon na stolik. Podeszła do barierki i opierając się o nią,
zapatrzyła się w powoli zapadającą w sen Warszawę...
***
Dziś mija dokładnie 10 lat, odkąd padł pierwszy klaps na planie "Magdy M."
Może to dobra wróżba, dla tego bloga i opowiadania? :)
Może to dobra wróżba, dla tego bloga i opowiadania? :)